Koniec laby, lenistwa, obijania się. Wracam do pisania, informowania Was co u mnie, dzieci, rodziny.
Ostatnie kilkanaście dni - a naliczyłam ich 17? - byłam obibokiem, okropnym obibokiem. Wstyd? Tak. Ale każdy potrzebuje chwili lenistwa, lenistwa szeroko pojętego, lenistwa w domu, w swoich czterech kątach, nawet ja. Miałam ochotę na wielkie nic nierobienie. Dało się ale nie do końca.
Syn jest śpiochem ale nocnym śpiochem, trzeba wokół skakać, biegać, gadać, śmiać się żeby mu uatrakcyjnić dni. Więc tak to wygląda teraz.
Godzę mieszanie w garach, latanie ze "szmatą" i odkurzaczem z zabawianiem najmłodszego, wymagającego Towarzysza. Daję radę, jak typowa kura domowa, matka polka tudzież matka Polki.
A poza domem? Poza domem trochę się działo. Za nami Święto Dzieciaków, atrakcji dla Poli nie zabrakło, Leon jeszcze nie kuma co jest grane, Leon ma Dzień Dziecka każdego dnia. Karmią, ubierają, myją, pieluchy zmieniają, szczerzą się głupio, zabawiają - czego więcej chcieć?! Królewskie życie i już.
Szaleństwa w przedszkolu, baloniki, kucyki, giga zjeżdżalnie dmuchane, decoupage - Pola w swoim żywiole, w swoim świecie, jak to dziecko.
I u Dziadków było zacnie, przyjemnie, rodzinnie, jak zawsze miło, sielsko - anielsko, jak to u Rodziców. Kilkanaście kilometrów od zgiełku, hałasu, spalin, niczym agroturystyka. Masa zieleni, kwiatów. Miejsce w którym się wychowałam, dom rodzinny. Tu się relaksuję, odpoczywam, latem spędzam dużo czasu. Raj dla duszy i ciała, raj dla dzieci, raj dla starych i młodych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz