Od kiedy zostałam mamą zaczęłam zwracać uwagę na to, co wkładamy do garów, co jemy. Co za tym idzie zaczęłam czytać etykiety produktów spożywczych. Zanim coś wyląduje w moim koszyku zakupowym jest doszczętnie przeanalizowane.
Nie mylcie mnie z Eko - mamą, co to to nie, o nie! Moje dzieci są wychowane na pampkach, na wsi nie mieszkam, własnego ogródka warzywnego nie pielę - choćbym chciała, warunków póki co do tego nie mam, jeszcze!
Jednak ważne jest dla mnie to co wkładamy do buzi. Nie kupuję produktów, w których składzie jest więcej ' E ' niż np. soku jabłkowego samego w sobie. Konserwantom i sztucznym barwnikom mówię stanowcze NIE! Zupy gotuję na homemade wywarach, nie dodaję kostek, veget, warzywek i innych ulepszaczy bo po co. Po co faszerować jedzenie dodatkową chemią, która nam nie służy a i smak jak dla mnie nie jest lepszy, wręcz przeciwnie. Korzystam z ' zamienników ', świeżych ziół, przypraw.
Nie kupuję produktów ' light ', bo to bomba cukru. Co z tego, że zawierają mniejszą ilość tłuszczu jak ładują do nich więcej ' słodkości ' niż to warte - bez sensu.
Wiem, wiem myślicie, co za hipokrytka! A słodycze, które na pewno lądują w buzi Poli? Bomba chemiczna. Prawda jest taka, Pola je słodycze, jak każde dziecko, niestety nie uchronisz przed tym złem. Jednak w ograniczonych ilościach. Późno zasmakowała tych rarytasów. Żyłam w przeświadczeniu, że dzięki temu nie będzie smakoszką słodkich zapychaczy - oj jak bardzo się myliłam! Dlatego zaczęłam piec. Muffiny były jako pierwsze, od tamtej pory to częsty ' gość ' na naszym stole, Pola je uwielbia, nie zapominając o E. który często mnie wręcz namawia do ich upieczenia. Wiem z czego są, jakiej mąki używam, jakie dodatki wkładam, nie jakieś tam byle co ze sklepowej półki. Z dwojga złego, wolę słodycz która pochodzi spod mojej ręki niż tony związków 'E' z jakże popularnych batoników czy chipsów, których nie ma w naszym domu. Tak też zaczęła się moja przygoda z piekarnikiem, która trwa do dziś, ba! dopiero się rozkręcam, jeszcze o mnie usłyszycie!
Także moi drodzy! Warto czytać zawartość tego co kupujemy. Wzbogacać przysłowiowego 'chłopa' z rynku, bazarku, targu kupując warzywa, owoce.
Czytajcie etykiety! Nie jedzcie byle jak!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz