23 lutego 2015

Brudne - szczęśliwe?

Tak mówią!
Brudne dziecko to szczęśliwe dziecko! 
Ile w tym prawdy? Wierzyć w to czy nie? 
Z drugiej strony, czy my dorośli czujemy się dobrze i komfortowo umazani dżemem ze śniadania i mokrymi spodniami po spacerze w deszczowy dzień? No chyba nie, przynajmniej mi nie sprawia przyjemności upaćkanie się po łokcie.
Fakt dziecko to inna para kaloszy! ;)







Dziecko #1 
Jesteśmy jeszcze niedoświadczeni.
Niemalże sterylnie wychowywane, w nieprzyzwoitej czystości i porządku. 
Przebierane kilka razy dziennie, bo przecież plamka na bodziaku i skarpetce jest nie do przyjęcia. 
Taki obrazek:
Pora posiłku. Obok miseczki z zupą, kaszą czy owocem stoi pudełko z mokrymi chusteczkami. Każda łyżeczka jest akcentowana przetarciem buzi dziecka. Po co? Bo jest brudne, kącikiem ust wycieka resztka musu. Wszystko dookoła będzie umazane w zblendowanej zupie z dyni, brudna będę JA, moje ciuchy nie daj Boże włosy. Mało tego zostanę opluta jakże apetyczną pomarańczową papką! 
Panika! Tak być nie może, wycieram z przesadzistą starannością!



Zbieranie i porządkowanie każdej zabawki, najmniejszego klocka, bluzki lalki nawet kocyk musiał mieć swoje miejsce na sofie-starannie złożony, róg do rogu, krawędź do krawędzi! 
Okruch, jeden jedyny na podłodze? No nie! Odkurzacz w ruch i skoro już go wyjęłam to machnę każdy kąt w mieszkaniu ;). 
CHORE! 
Summa Summarum, Pola była zawsze nad wyraz czysta, ubranka bez skazy, ład i porządek, no jak z magazynu. Czy to źle? 

Dziecko #2
Ręka, noga, mózg na ścianie! Pobojowisko! 
Masło, brokuł, szynka, szpinak we włosach. W uchu resztki zupy, jaglanka na podłodze i w każdym zakamarku dzieciowego ciałka. Uroki BLW - zaczęliśmy tą metodę późno, bo ok 8-9 miesiąca.
Widzę, jednak jaką przyjemność sprawia Leonowi samodzielne jedzenie, ubrudzenie się, zmiażdżenie ziemniaka.
Już mogę stwierdzić, że mięso, ryby i owoce, warzywa w kolorze zielonym są jego ulubionymi.
Sprzątanie trwa dosyć długo, jedzenie i jego resztki są dosłownie wszędzie, włącznie ze mną.





Ratunkiem po skończonym posiłku jest prysznic ;). 
Ubrania mają bardzo krótką żywotność, plama na plamie.
Ekonomia! Chusteczki nie schodzą w tempie ekspresowym ;).

Kalosze to fajny wynalazek. Każda kałuża jest zaliczona, spodnie mokre po sam pas - trudno! Niech korzystają z beztroskiego dzieciństwa, a bycie brudaskiem to jeden z jego aspektów.

Kolejne dzieci otwierają nam oczy. Weryfikujemy swoje doświadczenia, wrzucamy na luz odkrywając nowe metody wychowawczo - poznawcze. Uczymy się na równi z dziećmi.

Jaki wniosek?
Tak! Brudne dziecko to szczęśliwe dziecko, ale czyste dziecko jest tak samo szczęśliwe jak to ufajdolone od stóp do głów.
Nie uważam, że Pola jest poszkodowana przez wieczne mycie, wycieranie i przebieranie. Nie  jest przez to gorsza. Pedantka? No tak, geny ;). Kropelka wody na sukience, plama z jogurtu, przyschnięta czekolada? Outfit zmieniony być musi. Zwalmy to na bycie dziewczynką, po prostu ;).

Jak jest u Was?
Dbacie przesadnie o czystość swoich dzieci?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz